Tarnowski Gość Niedzielny - Tarnów (???r.)

Grobla
Jedna wielka rodzina


10 lat temu starsi ludzie przychodzący na pierwsze jak to dzisiejsze spotkanie często witali się gromkim i lekko rubasznym: "a to ty jeszcze żyjesz?"

W niedzielę 8 lutego kościół w Grobli na sumie wypełniają przede wszystkim osoby starsze, babcie i dziadkowie, samotni i kilkunastu niepełnosprawych. Po Mszy św przenoszą się do budynku szkoły w Świniarach. W sali dziś zasiadło około 60 parafian ks. Władysława Buczka, choć na spotkania zazwyczaj przychodzi 80, a nawet 100 osób. "Z trzech naszych wiosek zwykle przychodzą prawie wszyscy, dla których robimy te spotkania" - mówi proboszcz parafii. Dzisiejsze jest 29 z kolei. Każdego roku obywa się trzy: jedno w Świaniarach, jedno w Grobli i jedno w Ispini. "Mają one charakter tak religijny, jak rozrywkowy i towarzyski" - tłumaczy ks. W. Buczek.

W niedzielę po Mszy na stół trafia pyszny dwudaniowy obiad, później deser, kawa, ciasto i owoce dla wszystkich. Po obiedzie zaimprowizowaną scenę "okupują" dzieci, które przygotowały program artystyczny. Po dzieciach występuje kapela ludowa. Zaczynają się pogaduchy, śpiewy przy dźwięku smętnie zaciągających skrzypiec. "Kto jeszcze potrafi poskakać, to i zatańczyć może" - dodaje ks. Buczek. Spotkanie zawsze kończy się kolacją.

Od lat organizacja spotkań spoczywa na barkach miejscowego oddziału Caritas. "Potrzebujących w parafii takich żeby nie mieli kawałka chleba w zasadzie nie ma. Nie wymawiamy się od jakiejś doraźnej pomocy, ale przyjęliśmy przede wszystkim taką formę działalności Caritas" - tłumaczy ks. W. Buczek. Zdaniem gospodyni spotkania Krystyny Paluch, dyrektorki SP w Świaniarach, gdyby przyjrzeć się zamożności ludzi, to w parafii pomocy materialnej wymagaliby - jak to na wsi - prawie wszyscy. "Są takie osoby, które nie opuszczają żadnego z tych spotkań i przychodzą regularnie od 10 lat. Są też takie, które dopiero teraz się przełamują. Czasem była to wina trochę złego spojrzenia. Trzeba było tłumaczyć, że nie chodzi o to, żeby zjeść lepiej (bo w domu może być lepiej), ale żeby zjeść ten obiad po prostu razem, porozmawiać, zobaczyć się, potańczyć" - wyjaśnia Krystyna Paluch.

Organizacja spotkania to spory wysiłek. To tak, jakby trzy razy do roku wyprawić wesele: za każdym razem prawie 100 obiadów i 100 kolacji. W świniarskiej szkole od soboty 18 pań z oddziału Caritas "dopinało" niedzielne spotkanie na ostatni guzik. Teraz ich krzątanie się wokół stołów obserwują maluchy ze szkoły. "Kiedyś - jak Bóg da - sama usiądę jako babcia za tym stołem. Niech uczniowie widzą jak my dziś zajmujemy się starszmi i niech wiedzą, że kiedyś na nich spadnie ten obowiązek. Muszą po nas przejąć pałeczkę" - uśmiecha się znacząco dyrektorka ze Świniar.

Zbyszek od urodzenia spędza czas na wózku. Jest regularnie na każdym spotkaniu. Po pierwszym parę miesięcy - jak opowiadała jego mama - codziennie w domu oglądał nakręconą w jego trakcie kasetę video. Czekał na następne. Dziś ma tu kolegów. Po obiedzie, kiedy panie oddają się "babskim" pogaduchom, Zbyszkiem zajmują się koledzy, których tu poznał. Regularne spotkania grobelskich parafian, jakby się przyjrzeć, bardzo przypominają duże spotknia rodzinne. Czyż jednak parafia, wspólnota wiary, nie jest jedną wielką rodziną?

Grzegorz Brożek