Wstęp – dzień pierwszy:
III Ogólnopolski Rajd Niewidomych na tandemach po Małopolsce przechodzi powoli do historii, jednak w pamięci uczestników jeszcze długo pozostanie we wspomnieniach.
Tych wspomnień zapewne wystarczy do następnego - IV Rajdu, który ze względu na swoją specyfikę i niepowtarzalną atmosferę towarzyszącą dotychczasowym imprezom, w opinii uczestników – musi się odbyć za rok!
Tegoroczny rajd rozpoczął się w Centrum Konferencyjnym Hotelu Nowa Bochnia. Uroczystość otwarcia zgromadziła nie tylko samych uczestników, ale również wzięli w niej udział osoby niewidome i niedowidzące z terenu miasta Bochni.
Organizatorzy: Polski Związek Niewidomych Oddział w Bochni i Stowarzyszenie Niewidomi na tandemach Oddział Małopolski, przygotowali się profesjonalnie do zadania, które miało przynieść zebranym na sali praktyczne porady dla niewidzących oraz możliwości i i sposoby korzystania z nowinek technicznych.
Patronat Honorowy nad wydarzeniem sprawował Powiat Bocheński i, jak się okazało, gościem konferencji i rozpoczęcia rajdu był osobiście Starosta Bocheński Adam Korta, który spędził z uczestnikami sporo czasu i dzięki temu sam stał się uczestnikiem niespodziewanych zdarzeń.
Wszystkich gości konferencji powitał Mirosław Cibor i przedstawił zaproszonych gości, uczestników rajdu, którzy dotarli do Bochni z różnych stron Polski, od Pomorza Zachodniego, Warszawy, Śląska i Wielkopolski.
Duże zainteresowanie uczestników wzbudził wykład i prezentacja, którą przygotowali przedstawiciele Fundacji Siódmy Zmysł: Regina Mynarska i Piotr Franiak – uczestnik rajdu - przejechał wraz z innymi całą trasę.
Fundacja od 2011 roku zajmuje się szeroko rozumianą dostępnością i udostępnianiem tego, co w kulturze, sztuce, przestrzeni użytkowej powinno być dostępne dla osób niepełnosprawnością sensoryczną
Tłumacząc wprost fundacja i ludzie w niej działający opracowują audiodeskrypcję, audionapisy, napisy dla niesłyszących i tłumaczą na PIM.
Fundacja pomaga w organizacji wydarzeń, przeprowadza szkolenia i stara się działać skutecznie w kierunku zminimalizowania barier, których brak pozwoli wspólnie przeżywać i doświadczać seanse filmowe, wizyty w tetrach, muzeach i wszędzie, gdzie jest to możliwe.
Jak się okazuje Polacy są w tej dziedzinie prekursorami na świecie, a obecni na konferencji Regina Mynarska i Piotr Franiak posiadają już spore osiągnięcia w pisaniu programów dla audiodeskrypcji i audionapisów.
Pod koniec prezentacji starostę Adama Kortę spotkała pierwsza niespodzianka.
Wykładowcom udało się namówić Starostę do tłumaczenia na żywo niewidzącym scen z fragmentu filmu.
Jak się okazało próba wypadła bardzo dobrze, czego dowodem były duże brawa od zebranych na sali, a i sam lektor poczuł się dobrze w tej roli, co widać na zdjęciu (nr 27).
Na zakończenie tej części Dorota Stachowicz – specjalista w PCPR w Bochni udzieliła zebranym informacji na temat realizacji zadań przez placówkę powiatową i możliwości finansowania osób niepełnosprawnych w zakresie organizacji sportu, kultury, rekreacji i turystyki. W tym temacie kilkoro uczestników skorzystało z indywidualnych porad.
W dalszej części prowadzący Mirosław Cibor przedstawił prezesa ogólnopolskiej Fundacji Niewidomi na tandemach Waldemara Rogowskiego i prezesa Zachodniopomorskiego Oddziału Niewidomi na tandemach Krzysztofa Smółko - (obaj prezesi przejechali całą trasę rajdu).
Kiedy nadszedł czas na końcowe wystąpienia głos zabrał starosta Adam Korta, który pogratulował uczestnikom pasji z jaką uczestniczą w niełatwym przedsięwzięciu, życzył dużo przyjemnych wrażeń i szczęśliwego dotarcia po 6 dniach do celu.
Na pamiątkę uczestnicy otrzymali z rąk Starosty upominki i materiały promocyjne powiatu.
Tradycją wszystkich rajdów stało się to, że osoby zaproszone, gospodarze ośrodków i obiektów odbywają rundę honorową na tandemie z doświadczonymi pilotami. I to była druga niespodzianka, która czekała na starostę Adama Kortę.
Nie pomogło tłumaczenie, że garnitur to nieodpowiedni strój na rower.
U nas na rajdach zacne i ważne osoby jeździły na tandemach w sutannach, sukienkach, we fraku, czy nawet z mikrofonem w ręku i słuchawkami na uszach (TV) – dodał ktoś z uczestników.
Nie wiemy czy to pomogło, ąle starosta wsiadł na rower i przejechał rundę honorową wokół hotelu, jak przystało na Patrona Honorowego – z klasą i radością na twarzy.
Część druga sportowa 1 dnia.
Na wiele dni przed rozpoczęciem rajdu pogoda była łaskawa dla miłośników turystyki. Wiosenny okres suszy był niepokojący, nie tylko dla rolników, od których w rozmowach można było usłyszeć, że (cytując słowa piosenki) „Niebo skąpi suchej ziemi kropli deszczu…”.
Jednak po konferencji, kiedy nadeszła pora by dosiąść dwuosobowe rowery, zaczęło padać na powitanie uczestników. Trasa zaplanowana na pierwszy dzień była krótka, bo ledwie 7 kilometrów z Bochni do Borku, jednak porównując już sprawę pogody tekstem piosenki, wszyscy uczestnicy chcieli zaśpiewać „Nie lyj dyscu nie lyj, bo cie tu nie ceba...”.
Po części słowa góralskiej piosenki zdołały złagodzić pogodę i tylko dwa caluśkie dni lało jak z cebra, ale za to cztery były słoneczne i bez deszczu.
W Centrum Aktywnego Wypoczynku w Borku uczestnicy spędzili wieczór, a po powitalnym grillowaniu udali się na nocleg do domków.
Dzień drugi:
Piękny słoneczny poranek witał w Borku uczestników rajdu. Drugi dzień, który z założenia miał być rozgrzewką dla kolejnych i wymagających większego wysiłku etapów.
Po śniadaniu wyprawa rowerowa, która wiedzie uczestników przez płaskie tereny, idealne dla uprawiania turystyki rowerowej, do Okulic.
Sanktuarium Matki Bożej Okulickiej, to pierwszy przystanek na trasie drugiego dnia. Przed kościołem wita nas kustosz ks. Roman Majoch, który staje się naszym duchowym przewodnikiem po sanktuarium.
Opowiada o historii kościoła w Okulicach i historii cudownego obrazu Matki Boskiej Okulickiej.
Wizerunek Matki Bożej jest również tytułowany jako obraz „Matki dającej życie”. Jak mówił ks. Roman - w intencjach pielgrzymów wiele jest próśb o uzdrowienie fizyczne i duchowe, ale to co szczególnie Was dotyczy, to łaski otrzymane za pośrednictwem Matki Bożej Okulickiej dotyczące poprawy wzroku i chorób oczu.
W tym momencie uczestnicy wiedzieli dlaczego należało przybyć do Okulic, by przed Obliczem Matki Bożej Okulickiej przedstawić Jej swoje osobiste intencje.
Na zakończenie wspólne zdjęcie przed kościołem przy pomniku św. Jana Pawła II w towarzystwie ks. Romana.
Już na parkingu przykościelnym historyczne wspomnienie postaci „Niedźwiadka” - gen. Leopolda Okulickiego, którego postać związana jest z nieodległymi Bratucicami i Bochnią.
Dalsza droga wiedzie przez Uście Solne (miejscowość, gdzie rzeka Raba wpada do Wisły), a następnie wjeżdżamy na teren gminy Drwinia.
Tuż za mostem trafiamy na znak informacyjny tzw. „witacz”, który informuje o tym, że trasa będzie wiodła przez obszary Natura 2000, a wizerunek puszczyka uralskiego (jednej z największych europejskich sów), wprowadza nas w ptasią krainę i wschodnie knieje Puszczy Niepołomickiej.
Trasą WTR jedziemy przez Niedary, gdzie jak się okazuje największą atrakcją staje się sklep, którego właściciele, jako jedyni na naszej dzisiejszej trasie czcili Święto Pracy przez pracę i ku szczęściu grupy otworzyli go wcześniej niż przewidywała wywieszka.
Z Grobli wjeżdżamy na WTR, która biegnie po wale wiślanym i do Trawnik rowerzyści mogą przez krótki fragment podziwiać uroki tej trasy, z widniejącymi zabudowaniami i wieżami kościoła w Hebdowie. Grzechem byłoby nie pokazać ludziom z Polski, choć we fragmencie, tej urokliwej drogi rowerowej.
Kolejny przystanek został zaplanowany u naszych Przyjaciół w Knajpie Apacz w Grobli.
To miejsce szczególne nie tylko z nazwy, która jest pokłosiem młodzieńczych pasji i zamiłowania właściciela do amerykańskich Indian.
To była podwójna uczta dla wszystkich, bo po pierwsze spróbowali najsmaczniejszych (śmiem twierdzić w całej Małopolsce) hamburgerów w kilkunastu odmianach, a po drugie bogactwo eksponatów, które można było oglądać za pomocą dotyku, a dobrana muzyka dały możliwość powędrować w minione czasy wielkich wodzów.
Po miłej biesiadzie opuszczamy z żalem Apacza i tylko jedno zadanie zostało na zakończenie – przejażdżka Bożeny – żony Waldka – „Apacza” na tandemie.
Dalej jedziemy przez centrum Grobli do Drwini i Dziewina, by dotrzeć do ostatniego w dniu dzisiejszym miejsca u naszych Przyjaciół na Rancho Pony w Mikluszowicach.
Na parkurze wita nas Magdalena Padło – szefowa, która z wielką pasją i zamiłowaniem prowadzi stadninę.
Konie są idealne w relacjach z ludźmi, szczególnie tymi, którzy w oczywisty sposób potrafią dotykiem zjednać sobie ich przychylność i nawiązać bliską więź.
Każdy dzisiaj spróbował jazdy w siodle. Dla niektórych było to pierwsze obcowanie z końmi.
I kiedy już wydawało się, że przygoda jeździecka dobiega końca, na parkur Pani Magdalena przyprowadziła mocno umorusanego małego championa Wicherka, który czekał na chętnych, aby doprowadzili go do porządku. W ruch poszły zgrzebła i szczotki. Po upływie ok. dwudziestu minut Wicherek prezentował się jak przystało na championa – błyszczał w świetle słonecznych promieni, a jego grzywę delikatnie unosił powiewający wiatr.
Przed pożegnaniem przejażdżka Magdaleny, nie w siodle lecz na tandemie. Jak widać na zdjęciu jazda taaakim rowerem sprawiła radość.
Dalsza trasa prowadzi nas obok kościoła w Mikluszowicach i Góry św. Jana, przez most wiszący do Majkowic i dalej do naszej bazy w Borku. Tu sprawnie zjadamy kolację i udajemy się na spoczynek, mając na uwadze pierwsze górskie wyzwania dnia trzeciego.
Tak kończy się dzień drugi naszego rajdu.
Dzień trzeci
Pięknym śpiewem ptaków i błękitem nieba rozświetlonym promieniami słońca zrywamy się ochoczo do wyjazdu. Śniadanie i pakowanie, a potem w ładnej kolumnie opuszczamy ośrodek w Borku i udajemy się w dalszą drogę.
Jedziemy przez Krzeczów, Proszówki – cały czas po płaskim terenie aż do Targowiska, gdzie na stacji paliw przy DK 94 mamy pierwszy postój na drugie śniadanie, picie oraz krótki odpoczynek.
Dzień 3
Dalej ruszamy przez most nad Rabą, potem w Chełmie skręcamy na południe w kierunku Siedlca, Dąbrowicy i Chrostowej, a po drodze przez radio trochę historii związanej z grodziskiem w Chełmie, Bożogrobcami i legendami.
Mijamy zabudowania byłej szkoły w Dąbrowicy i kierujemy się przez Ubrzeż do Łapanowa, gdzie zaplanowana jest przerwa na obiad.
Po dobrym i smacznym posiłku trochę historii na łapanowskim rynku.
Pamiątkowe zdjęcia przy pomniku upamiętniającym strajki chłopskie i wokół Dębu Niepodległości.
Dalej jedziemy w kierunku gminy Trzciana, a potem w Łąkcie Dolnej skręcamy na południe w kierunku widocznej na horyzoncie Przełęczy Widoma. Żegocinę oglądamy zza kierownicy rowerów i podziwiamy zalesione zbocza Łopusza.
Tu zaczyna się pierwszy sprawdzian przygotowania i wytrzymałości uczestników rajdu na wysiłek związany z górami.
Ze względów bezpieczeństwa podjazd został skrócony do placu przy byłym sklepie przed szkołą w Rozdzielu – (zjeżdżające z Przełęczy Widoma samochody stwarzały zagrożenie dla naszych uczestników).
Pierwsza górska próba wypadła dobrze i wszyscy uczestnicy zameldowali się przy szkole w odstępie dziesięciu minut, to dobry prognostyk na kolejne dni.
Nagrodą za wysiłek była frajda, którą dał wszystkim blisko siedmiokilometrowy zjazd przez Rozdziele Dolne, Kamionkę, aż do Doliny Łososiny. Takie zjazdy to wielka frajda dla jadących na tandemach. Rozwiany włos, wiatr smagający lica i zawrotna szybkość jak na tandemy, którą udało się zmierzyć – 62 km/h.
Potem malownicza trasa wzdłuż rzeki Łososina oraz widocznego od południa pasma Łososińskiego, z Jaworzem, Sałąszem, Sarczynem i Dzielcem, do celu, którym jest miejscowość Laskowa i Zajazd Laskowianka.
Szefowa Grażyna serdecznie wita nas przed wejściem i zaprasza w progi Zajazdu Laskowianka.
Wieczorem spotykamy się w sali restauracyjnej na wspólnej kolacji. Humory dopisują wszystkim, a niezawodny Łukasz, któremu w czasie rajdu towarzyszy gitara, daje powód do radości, która wynika ze wspólnego śpiewania rozmaitych piosenek.
Miłym przerywnikiem wieczoru był krótki kurs języka chińskiego, który zafundowała nam Patrycja. Prze chwilę w sali restauracyjnej było słychać gremialne recytowanie zwrotów w języku chińskim, które dodawały otuchy przed czekającymi nas wyzwaniami dwóch następnych dni..
Wieczór z piosenką – niestety nie mógł trwać zbyt długo ponieważ przed nami były dwa najtrudniejsze dni rajdu. Chcąc nie chcąc położyliśmy się grzecznie spać, by w dniu jutrzejszym nie dać plamy.
Dzień czwarty:
„Mówi się trudno...”, tak witaliśmy poranek dnia czwartego. Zapowiedź deszczu troszeczkę popsuła humory, ale póki co nie pada. Pakujemy bagaże i szykujemy maszyny do dalszej drogi.
Tradycyjnie na pożegnanie runda honorowa szefowej ośrodka Pani Grażyny na tandemie.
Takiej radości z przejażdżki na tandemie tylko pozazdrościć, a gest Grażyny na zakończenie mówi wszystko.
Dalsza droga wiedzie nas wzdłuż Doliny Łososiny przez Młynne do Limanowej, a dalej w kierunku Mordarki, gdzie zaczyna się trudny odcinek górskiej wspinaczki. I właśnie na tym odcinku zaczyna mocno padać. Zaopatrzeni w peleryny udaje się pokonać ten odcinek i po chwili odpoczynku – premia w postaci kilkukilometrowego zjazdu, praktycznie do Gołkowic.
Cały czas pada, ale mimo wszystko uroki trasy i ciekawe miejsca pozwalają na sprawną jazdę. Jedziemy wzdłuż Dunajca, zostawiamy po lewej stronie Stary Sącz, potem przez kwitnące Łącko, Zabrzeż, wzdłuż przełomu tylmanowskiego, by dotrzeć do Krościenka.
Drobne korekty techniczne sprzętu, których dokonuje, jak zawsze główny serwis men Daniel i ruszamy do ostatniego fragmentu trasy przez Szczawnicę, mostem nad Grajcarkiem (po prawej mijamy skałkę oblaną wkoło wodami Dunajca o nazwie Kotuńka, na wierzchołku postać zbójnika), a dalej już Drogą Pienińską, wzdłuż Dunajca, aż do Czerwonego Klasztoru, gdzie wita nas w swoim pensjonacie nasz Przyjaciel Paweł.
Suszenie ubrań, kąpiel, a wieczorem kolacja w restauracji u Pawła. Miłe chwile ze słowacką muzyką w tle pozwalają na duży relaks.
Dzień 5
W szeregach pełna mobilizacja, bo przed nami najtrudniejszy dzień. Czekają na nas dwa długie i ostre podjazdy. Pierwszy pod Siekierczynę, a druki od Kamionki, aż do Schroniska w Rozdzielu.
Ruszamy w drogę powrotną i pogoda bezdeszczowa, a przed nami widoczne Trzy Korony, które przybrały się dla nas w dymiące obłoki.
Wartko pokonujemy kilometry trasy i szybko znajdujemy się na pierwszym planowanym postoju za Łąckiem, gdzie mamy przerwę na posiłek.
Potem dalej, przez Przyszową i zaczynamy podjazd pod Raszówkę. Wszyscy dumni ze swojego wyczynu ochoczo pozują do zdjęć z widocznymi gestami zwycięstwa.
W nagrodę za wysiłek nadszedł lubiany przez wszystkich odcinek ponad 6 kilometrowego zjazdu, aż do rynku w Limanowej.
Dalej droga prowadzi nas znaną już trasą w kierunku wschodnim, Doliną Łososiny, aż do Kamionki, gdzie zaczyna się najdłuższy i ostatni w czasie rajdu podjazd do Schroniska w Rozdzielu. Do celu w siodle, jako jedyne dojeżdżają dziewczyny, a reszta doprowadza swoje metalowe rumaki, które wraz z wznoszącym się terenem przybierają na wadze.
Schronisko rekompensuje wysiłki dnia dzisiejszego, a dobrze i nowocześnie wyposażona kuchnia i stołówka pozwalają na realizowanie kulinarnych fantazji uczestników rajdu.
Wieczorem, obok schroniska ognisko z pieczonymi kiełbaskami i śpiewem. W trakcie kilka filozoficznych myśli o upływającym szybko czasie i trochę żal, że jutro zakończymy rajd. Z takimi myślami udaliśmy się na nocleg.
Dzień szósty:
Góry mają to do siebie, że pogoda potrafi się nagle i niespodziewanie zmienić w ciągu godziny.
Tak też było. Poranek chłodny i deszczowy wita opuszczających schronisko rajdowców. Widok na pobliską Przełęcz Widoma i dalej najwyższą górę powiatu bocheńskiego, która znana jest turystom pod trzema nawami: Kamionna, Patria i Jeziernik, nie wróży nic dobrego.
Kiedy ustawiamy się obok szkoły do zjazdu, niebo styka się z ziemią, a temperatura spada w pobliże 0ºC i zaczyna wraz z deszczem padać śnieg.
Szybka mobilizacja w grupie, szukamy czapek, rękawiczek zapasowych, a i woreczki foliowe zakładane na ręce dają nadzieję na przetrwanie długiego zjazdu w tych warunkach, który kończy się w Łąkcie Dolnej, gdzie temperatura podskoczyła do + 3ºC.
Grupa pokonuje dystans 12 kilometrów w zaledwie 24 minuty i siłą rozpędu mija Trzcianę, Ubrzeż, Chrostową, Siedlec, by jak najszybciej pojawić się na stacji benzynowej w Targowisku, gdzie czeka gorąca herbata i czekolada, a co najważniejsze samochód techniczny z suchymi ubraniami.
Do końca pozostała jedna godzina, którą pokonujemy sprawnie i meldujemy się na mecie rajdu, przy basenie im. Jana Kota w Bochni.
Szczęśliwi i dumni uczestnicy robią szybkie porządki w bagażach i szykują się do odjazdów pociągami w różne strony Polski.
Reasumując wydarzenie trzeba podkreślić wartości, które towarzyszyły od początku uczestnikom. Szacunek wszystkich dla wszystkich, radość z obcowania ze sobą, ale przede wszystkim wzajemne wspieranie się w każdej sytuacji i w każdym czasie. Krótkimi słowami można napisać, że każdy każdemu był potrzebny i chciał być potrzebnym, by służyć i pomagać, to jest myślę najważniejszy przekaz płynący z tego rajdu.
III Ogólnopolski Rajd Niewidomych na tandemach po Małopolsce zakończył się szczęśliwie. Nie zanotowaliśmy żadnych strat w sensie fizycznym, jak i duchowym. Drobne problemy techniczne, które zawsze towarzyszą takiej imprezie były sprawnie usuwane przez Daniela. Bilans tych usterek i awarii to trzy wymienione dętki, dwie pęknięte szprychy i kilka drobnych korekt w ustawianiu osprzętu i siodełek, to dobry bilans.
Organizatorzy składają serdeczne podziękowania wszystkim uczestnikom i gratulują sukcesu, którym jest dojechanie do mety rajdu.
Serdeczne słowa podziękowania kierują organizatorzy do instytucji i osób, które w jakikolwiek sposób wsparły organizację rajdu.
W banerze poniżej możemy zobaczyć wszystkich, do których kierujemy serdeczne słowa DZIĘKUJEMY, DZIĘKUJEMY!!!