'
Temat dniaUwaga Cykliści! Gravel Karp Adventure w Osieku Powiat BocheńskiRozstrzygnięcie konkursu dla NGO w zakresie kultury, sportu i turystyki Gmina DrwiniaUroczystości 70 - LECIA OSP Niedary połączona z odsłonięciem tablicy pamiątkowej Franciszka Gajosa
Bezpieczeństwo publiczneUWAGA! Akcja ochronnego szczepienia lisów przeciwko wściekliźnie

PRĄD NASZ DROGIDrukuj

PRĄD NASZ DROGI

Ceny wielu usług publicznych są uzależnione od poziomu cen energii elektrycznej. Doraźne rozwiązania – takie jak chociażby przewidziane w uchwalonej naprędce 28 grudnia ustawie – wystarczą na ograniczenie wzrostu cen jedynie w krótkiej perspektywie czasu. Jeśli ma to być efekt trwały potrzebne jest podjęcie spójnych i perspektywicznych działań, tyle że bardzo trudnych z politycznego punktu widzenia.


Już od połowy ubiegłego roku przetargi na dostawę energii elektrycznej do poszczególnych gmin i powiatów wyraźnie wskazywały na drastyczny wzrost cen w porównaniu z wcześniejszymi umowami. W skrajnych przypadkach wzrost ten wynosił 80%, ale standardem było kilkadziesiąt procent. Obserwacja trendów cenowych na rynku energii również jednoznacznie wskazywała na znaczną podwyżkę, która będzie musiała dotknąć wszystkich zainteresowanych. Zdziwienie może zatem budzić to, że rząd dostrzegł problem dopiero pod koniec grudnia. Projekt ustawy mającej przeciwdziałać podwyżkom do Sejmu trafił 21 grudnia, na trzy dni przed Wigilią; autopoprawka, stanowiąca w praktyce nowy projekt – 27 grudnia. Już dzień później projekt został uchwalony.

Można zrozumieć determinację rządzących do rozwiązania problemu w roku podwójnych wyborów. Należy mieć jednak świadomość, że uchwalona ustawa leczy skutki, a nie przyczyny. Ustawa sprowadza się do administracyjnego zamrożenia cen. Aby nie wiązało się to ze stratą dla poszczególnych przedsiębiorstw energetycznych następuje zmniejszenie wysokości podatku akcyzowego oraz opłaty przejściowej, a w części, w której to nie wystarczy, przewiduje się rekompensaty ze specjalnie powołanego do życia funduszu celowego. Oznacza to, ze najprawdopodobniej w następnym roku, gdy już ryzyko podejmowania przez wyborców decyzji pod dyktando rachunków za energię elektryczną przestanie mieć znaczenie, ceny znacząco wzrosną.

Przeciwdziałać temu można wyłącznie poprzez zniwelowanie przyczyn wzrostu cen.

W oficjalnej narracji jako głównego winowajcę wskazuje się wprowadzony przez Unię Europejską system handlu uprawnieniami do emisji CO2. Istotnie, jest to ważny czynnik. Tyle że nie jest on problemem samym w sobie – wręcz przeciwnie. W ekonomii wskazuje się wyraźnie na konieczność obciążenia podmiotów wywoływanymi przez nie efektami zewnętrznymi. Jeśli fabryka próbuje konkurować z innymi dzięki zrzutowi nieoczyszczonych ścieków do rzek, które potem muszą być uzdatniane kosztem środków publicznych – to powinna za to zapłacić. Dokładnie tak samo przedstawia się sytuacja z elektrowniami. Jeśli elektrownie – czy inne przedsiębiorstwa – emitują dwutlenek węgla przyczyniający się do efektu cieplarnianego, pociągającego za sobą koszty dla innych podmiotów – to muszą za to zapłacić. System handlu uprawnieniami jest więc pomyślany racjonalnie. Brak racjonalności występuje gdzie indziej. W czasie gdy większa część Europy stawia na dekarbonizację i odnawialne źródła energii, Polska przewiduje utrzymanie dominującej roli spalania węgla kamiennego przez lata, a rozwój odnawialnych źródeł energii traktuje po macoszemu. Trudno się zatem dziwić, że promując politykę pociągającą za sobą konieczność nabywania uprawnień do emisji CO2, te uprawnienia kupić trzeba.

Równie duże znaczenie ma postępująca koncentracja producentów energii elektrycznej. Z niegdyś konkurujących między sobą kilkudziesięciu dużych producentów pozostało aktualnie paru. A to w sposób naturalny skłania do praktyk monopolistycznych. Praktyk, których konsekwencją jest wzrost cen. Zgodnie z prezentacją Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki uzasadniona ekonomicznie cena energii elektrycznej powinna obecnie wynosić około 300 zł/MWh (bez zysku). A w przetargach pojawiały się ceny znacznie wyższe – dając odpowiednio wysoki zysk. Ta sytuacja nie ulegnie zmianie.

Wydaje się zatem, że w istniejącej sytuacji przed jednostkami samorządu terytorialnego staje poważne wyzwanie. Najwyższy czas pomyśleć o budowaniu – w dłuższej perspektywie czasu – samowystarczalności energetycznej poszczególnych gmin i powiatów. Będzie to przynosiło korzyści nie tylko ekonomiczne, ale również w zakresie bezpieczeństwa energetycznego. Pozwoli też na promowanie budowy gospodarki obiegu zamkniętego. Tylko czy rząd na takie usamodzielnienie się jednostek samorządu terytorialnego pozwoli? Zwłaszcza, gdy poszczególne przedsiębiorstwa energetyczne są własnością państwa…


(mat_wartowiedziec.pl/Grzegorz P. Kubalski)

Komentarze

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz

Nick:




Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?

Reklama

Pogoda

pogoda

Ankieta

Brak przeprowadzanych ankiet.